Nie jestem niewolnikiem Mezglewskiego i nie było moim obowiązkiem pomawiać sędziów za skutki działań legislacyjnych Mezglewskiego. Samo to, że ktoś tak głupi pozew napisał nadaje się do Księgi Guinnessa.
Końcowe rozstrzygnięcie warto przeczytać.
Wyroki w tej sprawie mają kolosalne znaczenie dla każdego kto wypowiada się w internecie.
Treść tutaj: Postanowienie SO Tarnów
Szczególnie jest to istotne dla wszystkich przeszłych, obecnych i przyszłych klientów Stowarzyszenia Prawo na Drodze. Sąd pokazuje że wielu sędziów w Polsce dzisiaj dobrze zna „techniki” Mezglewskiego i tylko naprawdę niemądrzy sędziowie dadzą się przez nich manipulować. W postanowieniu m.in. Sąd opisuje jak Mezglewski i/lub jego Stowarzyszenie próbowali nieskutecznie bronić pijanego kierowcę, pomawiając przy tym sądy. Taka „pomoc” Stowarzyszenia często skutkuje tylko tym, że ich klienci muszą zapłacić masowe koszty sądowe. Zamiast płacić 300 zł mandatu płacą kilka, kilkanaście tysięcy złotych w kosztach:
Przykładem może być sprawa opisywana na portalach społecznościowych przez Stowarzyszenie Prawo na drodze pod wymownym tytułem Sprawa pana Tomasza przed Sądem Okręgowym, czyli jak działa Imperium Zła, która dotyczyła postępowania toczącego się przez tarnowskim sądami obu instancji i w której chodziło o ustalenie, czy oskarżony przyjechał nietrzeźwy, czy też spożywał alkohol po przyjeździe, jak to utrzymywał. Stowarzyszenie szeroko komentowało sprawę, kpiąc ze sędziów w tym i tego, który rozpoznawał apelację obrońcy, a zamilkło, gdy pozyskano dowód w postępowaniu apelacyjnym z opinii Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, że bezsprzecznie oskarżony przyjechał nietrzeźwy. Notabene Sąd Okręgowy zmienił wyrok w ten sposób, że orzeczony przez Sąd Rejonowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych ograniczył do motocykli (pojazdów na które wymagane jest prawo jazdy kategorii A), bo tym oskarżony przybył, a na co dzień był kierowcą zawodowym jeżdżącym ciężarówką. Pozyskane przez Sąd Okręgowy dowody w postępowaniu apelacyjnym, jak też wydany wyrok, nie był już komentowany (a w każdym razie nie jest znany tut. Sądowi żaden komentarz po wydaniu wyroku), przez aktywne wcześniej Stowarzyszenie.
(fragment postanowienia SO Tarnów)
O to właśnie chodzi że Mezglewski i jego świta uważają że skoro oni kogoś o coś oskarżą to takie oskarżenie ipso-facto staje się faktem i każdy sąd musi się z tym zgodzić bo oni są tacy ważni: „Ja tu jestem kierownikiem tej szatni bo jestem księdzem profesorem i co mi zrobicie?”. A kiedy sędzia się nie zgadza to jest to dowód że ma stosunki z policjantami, jest kłamcą i mataczem, żołnierzem imperium zła, boginią „Świątyni Zemsty”, itd., itp.
Po co w ogóle pomagaliśmy temu Stowarzyszeniu
Ja i inni inżynierowie pomagaliśmy Stowarzyszeniu przez pewien czas właśnie dlatego że faktycznie było wiele osób niesłusznie skazywanych z powodu błędnych pomiarów i groteskowo błędnych opinii sądowych, zwłaszcza biegłego Jarosława Teterycza. Daliśmy im do zrozumienia że interesują nas wyłącznie sprawy gdzie ludzie byli niesłusznie oskarżani z powodu niekompetencji GUMu i policji a potem różni pseudo-specjaliści udający biegłych pastwili się nad nimi twierdząc że problemu nie ma tylko ciemny lud nie rozumie radarów. O to nam chodziło. Broniliśmy matematyki, fizyki i technicznej rzetelności. Tylko tyle i aż tyle.
Stowarzyszenie podejmowało się bronić ludzi w sprawach technicznych o których nie mieli zielonego pojęcia, podnosili naprawdę głupie argumenty co ośmieszało wszystkich kompetentnych ludzi którzy domagali się naprawienia problemów w GUMie i z biegłymi.
Tu trzeba rozumieć że po naszych sukcesach medialnych dostawaliśmy wiele „ofert” typu „Panie, panie, złapali mnie jak jechałem 170 na godzinę po pijanemu. Wybroń mnie pan, cena nie gra roli”. Niemal na pewno część z tych „ofert” była prowokacjami policji. Mamy na tyle dobre kontakty z mądrymi i ważnymi ludźmi w Warszawie że wiedzieliśmy że od początku tego zamieszania Komenda Główna Policji miała ludzi którzy katalogowali i sprawdzali wszystkie przegrane sprawy policji. Dzisiaj wszyscy chyba wiedzą o co chodziło każdemu graczowi, były w tej sprawie także dwa śledztwa CBA. To że negatywni aktorzy całej tej afery nie stanęli jeszcze przed sądem tylko udowadnia że Polska jest krajem feudalnym gdzie pewni ludzie są równiejsi od innych. Chodzi także o to że Państwo nie chce płacić odszkodowań ludziom niesłusznie skazanym w tym na podstawie kompletnie idiotycznych opinii pseudo-biegłych, których państwo broniło przez lata jak świętych relikwii, zniesławiając przy tym kompetentnych biegłych (nie mówię tutaj o sobie – każdy kompetentny biegły był pomawiany, w tym ci z list sądowych, wielu zrezygnowało).
Od początku tej tzw. współpracy z Mezglewskim miałem duży problem z tym które sprawy wybierało Stowarzyszenie. Nie brali spraw gdzie obwiniony był definitywnie ofiarą błędnych pomiarów co dałoby się od razu udowodnić, ale brali sprawy gdzie obwiniony był definitywnie winny, czasami widać było to gołym okiem. W części takich spraw, obwinieni np. przychodzili do nas z pretensjami dlaczego my im nie pomagamy skoro Mezglewski zobowiązał się ich bronić. Ani ja ani inne osoby z NielegalneRadaryDoKosza nie byliśmy członkami Stowarzyszenia. Nie mieliśmy żadnego obowiązku bronić takich osób. Bronienie takich osób wymagałoby prezentowania celowo błędnych obliczeń co groziłoby więzieniem na końcu tej zabawy. Byłoby to szczególnie głupie zwłaszcza w związku z faktem że Mezglewski ani Stowarzyszenie nam za nic nie płacili poza okazyjnymi śmiesznymi napiwkami w postaci zwrotu części kosztów podróży.
Kiedy tłumaczyłem Mezglewskiemu ten problem, ten odparł że to nie jego wina że on nie wie kogo powinien bronić bo nikt go nie wyszkolił w sprawach technicznych. (Więc dlaczego Stowarzyszenie się formalnie zobowiązywało, w statucie, świadczyć pomoc prawną i techniczną?)
Jedna ze spraw: podczas wystąpienia w telewizji członek Stowarzyszenia Emil Rau zmierzył radarem ISKRA prędkość wtyczki/kabla którymi kręcił w powietrzu, sugerując że to jest dowód sam w sobie że ISKRA się do niczego nie nadaje. Jeden facet poszedł z tym „dowodem” do sądu, został wyśmiany przez biegłego, zdrowo za to zapłacił chyba i miał pretensje do Stowarzyszenia a potem do Tomasza Motylińskiego że to rzekomo był jego wymysł. Tomasz zadzwonił do Emila i go delikatnie opieprzył za to głupie przedstawienie. (Tomasz Motyliński jest inżynierem, Emil Rau nie). Ktoś potem powiedział o tym Mezglewskiemu a ten oskarżył Motylińskiego że niby jest bezczelny bo „nie szanuje ekspertów Stowarzyszenia”. Tak a propos, biegli śmieją się z tego przedstawienia do dziś nazywając to żartobliwie „skakanką Emila”.
Próbowałem ten konflikt złagodzić i tłumaczyć Mezglewskiemu aby członkowie Stowarzyszenia nie wypowiadali się publicznie w sprawach o których nie mają zielonego pojęcia. Stąd były dyskusje że Stowarzyszeniu bardzo przydałoby się szkolenie na temat tego jak identyfikować błędne pomiary. Na początku zobowiązali się za to zapłacić. Potem Mezglewski się skarżył że się nie da bo same koszty dojazdu członków Stowarzyszenia z całej Polski to rzekomo dla nich bardzo wysoka cena. W końcu nakłonił mnie abym to zrobił za sam zwrot kosztu dojazdu (ok. 600 zł). Na tyle na ile to było możliwe podczas 5 godzinnego „szkolenia” wytłumaczyłem im jak rozróżniać błędne pomiary od prawidłowych. Ale, jak późniejsze wydarzenia pokazały, im chodziło o coś zupełnie innego niż nauczenie się kto zasługuje na pomoc a kto nie.
Oferta Mezglewskiego która przelała czarę goryczy
Adwokat Stowarzyszenia Skwarzyński oraz Mezglewski zwrócili się do mnie o pomoc w sprawie o sygnaturze V Ka 1314/16 toczącej się przed Sądem Okręgowym w Lublinie. Chodziło o pomiar wideorejestratorem. W sprawie opiniował biegły Teterycz. Załączyli do sprawy moje oświadczenie dla sądów w którym tłumaczyłem że należy domagać się jak najszybszego naprawienia bałaganu w GUMie bo nie prowadzi on do niczego dobrego poza skazywaniem niewinnych i uniewinniania winnych. Biegły Teterycz, jak miał w zwyczaju, odpowiedział różnymi dziwnymi zarzutami czy obelgami na mój temat, jak zwykle kłamliwymi.
Całość opinii biegłego Teterycza.
Skwarzyński i Mezglewski oczekiwali chyba że ja w wielkiej złości przeciw biegłemu Teteryczowi natychmiast ochoczo wymodzę jakieś chore obliczenia aby ich klienta uniewinnić. No bo ja rzekomo mam się kierować złością, lojalnością do księdza-profesora a nie np. matematyką. No ale tu był problem w tym przypadku wszystko wskazywało na to że zarzuty były absolutnie zasadne. Policjanci nie tylko nie zrobili tzw. najazdu, ale zrobili „odjazd” czyli zwiększyli odległość od mierzonego pojazdu. Zapewne był to ktoś ważny i starali się nie popełnić żadnego błędu. Dlatego błąd był ale na korzyść kierowcy. Przypominam, że to działo się w czasie ZANIM wybiliśmy policji z głowy te „najazdy”. Policja w tym czasie robiła ich bardzo dużo, popełniała błędy rządu 100, 200 % na niekorzyść kierowców a te techniki „legalizował” swoimi kreatywnymi obliczeniami właśnie biegły Teterycz.
Wytłumaczyłem to wszystko Mezglewskiemu i Skwarzyńskiemu w emailu zwrotnym. Wyraźnie także powiedziałem w tym e-mailu że nie chcę z tą sprawą mieć nic wspólnego i żeby mi żadnych pieniędzy za to nie odważyli się wysyłać. Całość komunikacji.
Po otrzymaniu e-maila zadzwonił do mnie Mezglewski i nalegał że muszę się w tą sprawę zaangażować bo obwiniony jest „nadziany” i „obiecał dać dużą dotację na Stowarzyszenie”. Odmówiłem oczywiście. Mezglewski potem, chyba w jakiejś próbie „zachęty” wysłał na moje konto napiwek w wysokości 102 złote, jako „zwrot kosztów podróży”.
Na marginesie, trzeba tutaj dodać że biegły Teterycz wycenił swoją opinię w tej sprawie na 5920 zł a ja rzekomo miałem ją konfrontować za 102 zł??? Mezglewski i Skwarzyński potem pomawiali mnie wielokrotnie w sądzie że moje opinie są warte tylko 100 – 400 złotych cytując te ich napiwki jako dowody rzekomych umów i to że są największymi ekspertami w temacie i oni takie obliczenia potrafią wykonać w 15 minut. Więc dlaczego nie konfrontowali kosztów np. biegłego Teterycza? Skoro oni wyliczą wszystko w 15 minut to dlaczego ich klienci płacą grube tysiące za opinie Teterycza?
Po przegranej sprawie oczywiście pomówili o to sędziów, sugerując nawet że sędziowie to faryzeusze. Aż dziw bierze że żaden sędzia w Polsce nie wrzucił tych artystów do więzienia za pogardę dla sądu albo przynajmniej nie przyładował im dotkliwej kary porządkowej.
W sprawie o pomiar wideorejestratorem Sąd Okręgowy broni systemu…
Dzisiaj, wszystko wskazuje na to że Mezglewski i biegły Teterycz są najlepszymi przyjaciółmi. Teterycz nawet pisał opinię (bardzo kreatywną) aby wybronić osobiście Mezglewskiego przed zarzutami przekroczenia prędkości. Mezglewski oskarżył mnie publicznie o to że jestem „psychopatą” bo się niby uwziąłem na Teterycza który, według niego, nagle, stał się najlepszym biegłym w Polsce. Dlaczego? Bo zgodził się robić to na co ja się nie zgodziłem? Ja jestem psychopatą i „mendą” bo nie nadaję się na ministranta ks. profesora a biegły Teterycz jest wspaniały bo, być może, odkrył w sobie takie powołanie? A ja przecież biegłego Teterycza konfrontowałem na prośby Mezglewskiego. O co tutaj chodzi?!
Spór o rzekomą próbę „wyłudzenia”
Te „napiwki” Mezglewskiego okazały się największym problemem z Mezglewskim i Stowarzyszeniem bo po tym jak zażądali ode mnie rachunku, jeden jedyny raz, za wszystkie sprawy w których im pomogłem, przywłaszczyli sobie pieniądze które sąd przyznał na mocy rachunku na kwotę 1560 zł, oskarżyli mnie o próbę wyłudzenia twierdząc że to są ich pieniądze bo oni się ze mną ze wszystkiego rozliczyli, podając jeden taki napiwek jako rzekomy dowód. Mezglewski twierdził że jeden taki napiwek w sumie 400 zł jest dowodem umowy na sporządzenie opinii, ale że mu się „palec poślizgnął” i dlatego tytuł przelewu brzmi „Zwrot kosztów podróży”.
Skoro Mezglewski pomówił mnie publicznie, nie miałem wyboru i musiałem wytoczyć mu sprawę w sądzie. Moje stanowisko było takie że albo oszukali mnie albo sąd. Skoro uważali że mi się wynagrodzenie nie należało to nie powinni go byli żądać od sądu a potem zatrzymać kwoty rachunku dla siebie. Sądy w Lublinie dwoiły się i troiły aby przekręcić fakty, oddalić wszystkie prawdziwe dowody, aby jakoś wybronić Mezglewskiego przed ujawnieniem prawdy. Zamiast zrozumieć że sądy, niemądrze moim zdaniem, próbowały uniknąć skandalu który mógłby się skończyć skazaniem wielkiego pana księdza profesora, ten uznał to za zachętę aby próbować mnie wsadzić do więzienia za… próbę wyłudzenia. I w ten sposób zrobił naprawdę wiele bardzo niemądrych rzeczy.
Wszczęto śledztwo w sprawie pomówień i fałszywych oskarżeń blogera Sławomira J.
Ja od początku miałem wszystkie dowody aby się wybronić, ludzie. Nie mogłem ich ujawnić bez zgody prokuratury bo toczyły się śledztwa prawie do dziś. Teraz mogę. I zamierzam to zrobić w kolejnych artykułach. W sumie to wszyscy moi znajomi bardziej się przejęli tymi głupimi aktami oskarżenia przeciwko mnie niż ja. Niniejszym dziękuję wszystkim którzy zaoferowali się zeznawać w mojej obronie (było tych osób dość dużo). Ja w sumie CHCIAŁEM w końcu być postawionym przed jakimś sądem karnym bo wtedy raczej żaden sędzia nie byłby w stanie uniemożliwić mi przesłuchania Mezglewskiego pod przysięgą. Na pewno bym sobie telewizję na taką rozprawę załatwił.
Mezglewski raczej to dobrze wie że gdyby doszło do rozprawy w końcu gdzie ja bym go mógł przesłuchać pod przysięgą to cała prawda wyszła by na jaw. Dlatego składał prywatne akty oskarżenia i nie stawiał się na rozprawach. Dlatego złożył zawiadomienie do Prokuratury a potem odmówił zeznań w kluczowych kwestiach. Żądał od sądów aby mnie skazali wyłącznie na podstawie tego że on i jego świta uznali mnie winnym, w tym także tego że odmówiłem pomawiania sędziów po to aby kryć „legislacyjne sukcesy” Mezglewskiego. Tak, on do dzisiaj jest przekonany że jest tak ważny, że sądy powinny jego wypociny traktować jako wiążące.
Pozew przeciwko Polsce do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka
Mam wielki, wielki problem z decyzjami sądów w Lublinie, podjętymi przez sędziów mianowanych przez tzw. nową KRS, w tym jedną panią sędzię która, wszystko wskazuje, jest dobrą znajomą Mezglewskiego z KULu. W wielkim skrócie, zeznania Mezglewskiego (nawet nie pod przysięgą) i przelew o tytule „Zwrot kosztów podróży” rzekomo stanowią dowód zawarcia umowy na sporządzenie skomplikowanej opinii która wymagała odwrotnego projektowania wideorejestratora. Główny argument jest taki że Mezglewski rzekomo jest wiarygodny a ja nie i dlatego sąd mógł oddalić wszystkie dowody i wydać wyrok taki jaki chciał. Według tego rozumowania, Mezglewski teraz może twierdzić np. że przelew w kwocie 102 zł i tytule „zwrot kosztów podróży” stanowi dowód że ja się zgodziłem być jego niewolnikiem do końca życia.
Zrobiłem wszystko co mogłem aby się temu przeciwstawić. Żądałem wielokrotnie interwencji u Prokuratora Generalnego, grożąc że wytoczę Polsce proces w sądach międzynarodowych. Dostarczyłem wszystkie potrzebne dowody. Po latach tej zabawy prokuratura uznała jednak że fałszywe zeznania przeciwko mnie, fałszywe dokumenty dostarczane przez Mezglewskiego i jego świtę, fałszywe akty oskarżenia to nie są przestępstwa przeciwko mnie ale przeciwko wymiarowi sprawiedliwości i dlatego ja nie jestem uprawniony aby domagać się ścigania. Czyli, nie uznano że nie było dowodów albo że nie popełniono przestępstwa. Uznano że nie jestem „uprawniony” do domagania się ścigania.
Wojna o kontrolę sądów
W tej mojej małej walce uświadomiłem sobie o co chodzi z całą „reformą” sądownictwa. Wszystko wskazuje na to że partie związane z kościołem dostały rozkaz aby przejąć sądy aby wybronić kościół przed odpowiedzialnością za pedofilię np. i nie cofną się przed niczym aby kościół niby „uratować”.
Skoro poznałem „rozumowanie” paru takich nowych sędziów, wiem że społeczeństwo nie może więcej stać na uboczu.
Sędziowie też ludzie. Są lepsi i są gorsi. Gorsi sędziowie, jak każda grupa zawodowa, zawsze tworzą gangi aby bronić się przed lepszymi sędziami którzy niemal zawsze są indywidualistami. Garstka sędziów się broni przed przejęciem sądów przez ludzi mianowanych przez kościół.
Gdyby kościołowi się udało tą wojenkę wygrać to niemal na pewno grozi nam wojna religijna bo w takiej sytuacji żadna zdrowa gospodarka nie mogłaby istnieć. Pan ksiądz profesor Mezglewski mógłby np. z kolegami pójść na stację benzynową i twierdzić że 2 złote które zapłacili za toaletę stanowi dowód zakupu nieruchomości i sąd w Lublinie wypełniony kolegami Mezglewskiego po KULu by się pewnie zgodził bo on jest „bardziej wiarygodny” niż właściciel stacji.
Wcześniejszy artykuł nt. tego pozwu tutaj:
Czy można być skarżonym o to że się odmówiło oszukiwania sądów i pomawiania sędziów?