Kolejna przygoda pt. uważaj motocykle są wszędzie!

Kierowca czerwonego samochodu w pełni włączył się do ruchu przed kolizją.

Jaka fajna kraksa. Momenty były… Motocyklista zginął, najpierw zamieniając się w marmoladę na tyle fiacika Punto chyba, a potem marmolada spłonęła.

I powróci odwieczny problem – kto jest winien?! Pobieżne obliczenia wskazują że motocyklista jechał około 49[m/s] czyli 176[km/h] na ograniczeniu 70[km/h]. Nieźle, nieźle…. Fiacik wjeżdżał z drogi podrzędnej więc na pewno naruszył pierwszeństwo.

A sytuacja wygląda tak – jakie fajne nowe i jak widać w pełni kolizyjne skrzyżowanie. (Tak na marginesie, jak się buduje obwodnicę to nie lepiej byłoby nie robić skrzyżowań co kawałek, pozamieniać kilka lokalnych dróg w ślepe uliczki, co znacząco upłynniłoby ruch???)

Wedle precedensu ustanowionego w Polsce w głośnej sprawie pana europosła Wałęsy, który robił podobny wyczyn na motorku, prędkość motorka nie ma nic do rzeczy jeżeli ktoś wymusza pierwszeństwo. Czyli fiacik Punto jest winny na 100%, motocyklista nie. Lobbyści motorków będą znowu płakać o tych wszystkich mordercach mistrzów prędkości na motorkach. Będą nalepki i więcej sloganów „Uważaj motocykliści są wszędzie!!!”.

Kierowca Fiacika był dość flegmatyczny, od momentu kiedy ruszył do momentu kiedy motocykl wjechał na skrzyżowanie upłynęło ponad 2 sekundy. Jeżeli w ogóle patrzył się w prawo to kolejna sekunda upłynęła kiedy się patrzył w prawo a zaczął ruszać. Czyli, kiedy kierowca Fiacika patrzył się w prawo, motorek był około 150 m od skrzyżowania. Nawet jakby tam nie było dodatkowych problemów z ciężarówką która zasłoniła motocykl, kierowca Punto musiałby przekręcić głowę i patrzeć niemal pod kątem 90 stopni aby wtedy motorek zobaczyć, skoro ten jechał z taką prędkością. Jakby to nie był flegmatyczny kierowca i fiacik Punto tylko drugi tzw. hot rod, cały proces trwałby o wiele krócej, samochód włączyłby się do ruchu i osiągnął prędkość na tyle szybko że nie stałby się katapultą dla latającego motorka.

No ale właśnie problem polega na tym że czasami „flegma” spotyka „mistrza prędkości”. Ale czy aby na pewno obowiązkiem kierowcy Fiacika było założyć że COŚ tam może się poruszać z prędkością rzędu 180[km/h]? Jak tak to dlaczego nie musi zakładać że coś może jechać 360[km/h] albo 500[km/h]? Stałby tam pół dnia zanim włączyłby się do ruchu, bo Punto to nie BMWica którą można wjechać przed motorek i przyspieszyć do 100[km/h] w kilka sekund przecież. A jakby tam takie Punto stało pół godziny to każdy by na niego trąbił i go omijał co spowodowałby więcej problemów a nie mniej.

Rozwiązanie dylematu

Skoro to nie Polacy wynaleźli i BMWice i motorki ścigacze, problem jest dobrze znany na całym świecie. Rozwiązuje się go tak że kierowca który ZNACZĄCO przekracza dozwoloną prędkość traci pierwszeństwo przejazdu po prostu dlatego że pojazd który znacząco przekracza prędkość jest trudny albo niemożliwy do zauważenia na czas. Czyli, gdyby to było np. w USA, kierowca motorka nie miałby pierwszeństwa, co oznaczałoby że kierowca Fiacika nie mógł tego pierwszeństwa naruszyć. Spowodowane to też jest koniecznością, bo tak naprawdę niemal niemożliwe jest karanie takich kierowców ścigaczy bez zrobienia z nich marmolady. Policjant będzie takiego gonił na drugim ścigaczu albo BMWicą, i aby go dogonić będzie jechał 250[km/h] na takiej drodze??? A jak robią blokady albo ustawiają kolczatki to z motorka też wychodzi marmolada. Dlatego to prawo o utracie pierwszeństwa ma sens. Mistrzowie prędkości popełniają samobójstwa, robi się z tego fajne filmy edukacyjne i inni na tym zazwyczaj nie cierpią.

A w Polsce wszystkie prawa są wyraźnie tak pisane aby w teorii móc dać jak najwięcej mandatów, swobodno-dowolnie wydawać wyroki na podstawie tego czy kierowca motorka jest kimś ważnym czy nie, a nie rozwiązywać problemy i unikać kraks. I co z tego wychodzi? Marmolada z rożna, latający piesi, itd, itp.

reklama:
SquareAd_10fpsL

Opublikowano w Pomiar Prędkości, Prawo Drogowe i oznaczono , , , . Bookmark permalink.

Dodaj komentarz