Mam nadzieję że każdy zna tragikomedię o Obywatelu Piszczyku który za czasów PRLu poszedł siedzieć za to że ktoś inny napisał na ścianie kibla coś brzydkiego o partii rządzącej.
Ja bazgrania po kiblach w zwyczaju nie mam, ani się po toaletach publicznych często nie kręcę bo nie muszę. A podzielenie losu obywatela Piszczyka w dzisiejszych czasach za napisanie kulturalnej w sumie krytyki w internecie byłoby nie lada osiągnięciem, skoro Prezydent RP jest regularnie, często wulgarnie znieważany przez ludzi w Sejmie, gazetach, nie mówiąc już o internecie. Ale znalazł się jak widać osobnik który uważa że jest tak ważny i wyjątkowy że musi być chroniony w o wiele większym zakresie niż głowa państwa i to przed mówieniem PRAWDY o jego działaniach. Tak naprawdę chodziło o to że nie zgodziłem się uczestniczyć w kryciu kompletnie nieetycznych jeżeli nie przestępczych działań oskarżycieli, i nie zgodziłem się zdementować prawdziwej relacji, innego uczestnika konferencji, Tomasza Motylińskiego na temat wydarzeń w Warszawie, co dokładnie opisałem w odpowiedziach na pozew i innych dokumentach i co tutaj krótko opiszę.
Sądy ani prokuratury nie stanęły na wysokości zadania, nie skazały mnie za nic, a działania oskarżycieli można powiedzieć… wyśmiały. A mnie spotkał zaszczyt bycia oskarżonym w owianej złą sławą „Czarnej Sali” Sądu Okręgowego w Tarnowie, w tej samej w której kiedyś osądzono i skazano na śmierć wielu AK-wców. I za ten zaszczyt ks. profesorowi Arturowi Mezglewskiemu i całemu zarządowi jego Stowarzyszenia Prawo na Drodze gorąco dziękuję. Chciałem mieć zdjęcie z nimi przed tą salą ale chyba stchórzyli bo nawet nie przyszli na rozprawę. To takie niegrzeczne. Nawrzeszczał na mnie ile mógł aby mnie zastraszyć, nawrzucał bluzgi na mnie że jestem szaleńcem i psychopatą, wysyłał swoich wiernych aktywistów aby mi grozili, podjudzał cały świat aby składał na mnie donosy i dowody do prokuratury i do sądu, a przyszło co do czego to nawet do sądu nie przyszedł. Ot, taki to wielki bohater. A szkoda. Bardzo chciałem zadać parę pytań jemu i jego świadkom.
„Czarna Sala” w Sądzie Okręgowym w Tarnowie
W sumie to nawet nie chcę więcej dyskutować tych niemądrych ludzi i ich działań. Dalej uważam że nimi powinna się zająć prokuratura i właściwie zbadać ich działania bo wyrządzają masowe szkody ludziom których mieli reprezentować, sądom, policji, Sejmowi, itd. Ale ja na to czasu ani pieniędzy więcej marnować nie muszę bo ja mam swoją podkładkę że ujawniłem o co chodzi i dałem sądom i prokuraturom szansę problem rozwiązać zamiast pozwalać na jego jątrzenie. A problem się jątrzy coraz bardziej. Mezglewski i jego Stowarzyszenie pomawiają policję o bandytyzm, sędziów o to że są „Kłamcami i mataczami” dlatego że… są zmuszeniu stosować niemądrą legislację w której przeforsowaniu był kluczowy… Mezglewski. Przechwalają się w ogólnopolskiej telewizji że rzekomo dzięki bałaganowi w GUMie wygrywają setki spraw, zapominając wspomnieć o tym że oni sami, jako rzekoma strona społeczna, zaprotestowali poprawienie błędnej dokumentacji GUMu. W normalnych krajach takie działania są ścigane bo inaczej lobbyści grają na dwa fronty. Lobbują nad błędnymi działaniami ustawodawców i biurokracji a potem na nich żerują, zbierając od ludzi pieniądze aby te błędy naprawić niby. To naprawdę powinno być zgodne z prawem że ktoś zbiera pieniądze na leczenie chorego Jasia a potem tego Jasia truje aby nadal zbierać pieniądze?!
Zrobiłem ankietę w internecie i zapytałem wszystkich ludzi którzy wiedzieli o moim konflikcie z Mezglewskim czy powinienem opublikować postanowienia sądów. Wszyscy masowo, jednogłośnie odpowiedzieli TAK. Uważam że wyroki są godne przestudiowania przez każdego kto wypowiada się na jakikolwiek temat w internecie bądź próbuje karać innych za wypowiedzi w internecie. Oskarżyciele nie powinni mieć problemu z opublikowaniem tych dokumentów bo sami specyficznie w prywatnym akcie oskarżenia domagali się upublicznienia wyroku sądu.
To z powodu mojego lobowania Mezglewski i Stowarzyszenie zostali zaproszeni na konferencję w Warszawie na której zostały podjęte decyzje w sprawie nienaprawiania problemów z wadliwą dokumentacją GUMu. Dlatego miałem obowiązek sprostować KŁAMSTWA Mezglewskiego na ten temat, zwłaszcza że pomawiał publicznie o różne przestępstwa mnie, Prezesa GUMu Lewandowskiego i innych uczestników konferencji. Gdybym tego nie zrobił, to na pewno zostałbym oskarżony przez Mezglewskiego o to co on tam zrobił a nie ja. Ja domagałem się od Mezglewskiego aby on sam powiedział ludziom co zrobił w Warszawie i dlaczego. W odpowiedzi zadeklarował na mnie wojnę i publicznie pomówił mnie o różne przestępstwa.
W rezultacie, Mezglewski i jego świta musieli pomówić… Sejm o to że po cichu, bez niczyjej wiedzy zmienił inny przepis Ustawy Prawo o Miarach (nie ten w którym forsowaniu Mezglewski pomógł) co ma udowadniać jakim pokrzywdzonym bohaterem jest rzekomo Mezglewski. Sejm rzekomo zrobił to po to aby pokonać wspaniałe petycje Mezglewskiego. Zarzut jest przezabawny, zważywszy że przepis o którym mowa jest w lekko zmienianych formach w Prawie o Miarach od początku tej ustawy w 2000r, a Mezglewski napisał swoją petycję w 2017 roku. Sejm jak widać maszynę czasu zbudować aby pokonać wspaniałe petycje Mezglewskiego i jak widać konspirował w tym przedsięwzięciu ze mną.
Aż się analogie ze Zwierzęcym Folwarkiem podsuwają skoro, jak widać, byłem skarżony o to że nie chciałem brać udziału w fałszywym pomawianiu sędziów, Prezesa GUMu i Sejmu. Bycie skazanym za coś takiego byłoby 1000 razy większym osiągnięciem niż to za co skazali Piszczyka. Tłumy kobiet, nie tylko jedna chciałby poznać takiego bohatera który wychodzi z więzienia, zgodnie z polskimi tradycjami. A tu taki klops. Sędziowie byli niegrzeczni, nie chcieli mnie skazać, wedle Mezglewskiego tylko dlatego że on regularnie krytykuje sędziów. Może nawet zostałbym senatorem po wyjściu z pierdla?! Ale może nic straconego. Ksiądz profesor może złożyć pozew w Brukseli np., skarżąc się że wredna Polska prześladuje biednego księdza profesora i jego przyjaciół z KULu. Sejm, nocą, w tajemnicy przed wszystkimi fałszuje ustawy aby go pokonać, policjanci robią na niego pułapki, sędziowie płci żeńskiej się uwzięły na Mezglewskiego bo mają „relacje” z policjantami czego niezaprzeczalnym dowodem jest zdjęcie sędzi w „powabnej sukience” na święcie policji w małym mieście powiatowym, albo że sąd obraził jego uczucia religijne bo nie chciał dopuścić przysięgi na biblię aby podważyć pomiar radarem, itd. Czyli w Brukseli odświeżyć wszystkie jego cudowne patenty którymi od dawna raczył sądy w Polsce. Jak szaleć to szaleć. Proponuję także do pozwu załączyć fakt że ja i pół Polski śmiejemy się z innej pani profesor związanej z KULem za to że próbuje propagować idee pewnego średniowiecznego mistrza ascezy, z którego powszechnie śmiano się nawet w średniowieczu.
Jeżeli ktoś faktycznie chce poznać skąd ta pani wzięła swoje pachnące sekrety, należy przeczytać to: Brud, smród i dziewictwo…
Każdy kij ma dwa końce
Ksiądz Profesor Artur Mezglewski ma zabawny w sumie zwyczaj urządzania internetowych wojenek i nagonek na każdego kto nie zgodzi się być jego usłużnym sługą. Publikuje swoje rewelacje, imiona i nazwiska wrogów i każe zbierać na nich brudy i składać zawiadomienia i donosy. Takiego zaszczytu doznało wielu sędziów, prokuratorów, biegłych, policjantów, Prezes GUM, itd.
Policjanci szykowali zasadzkę na Prezesa Stowarzyszenia Prawo na Drodze!
No i takiego zaszczytu doznałem także ja. Mezglewski oznajmił całemu światu że ma obszerny materiał dowodowy dotyczący moich przestępstw przeciwko niemu, ale chce aby wszyscy jego zwolennicy ten materiał uzupełnili. Niby ma już wszystkie dowody ale apeluje do swoich zwolenników aby zbierali ich więcej:
Niezależnie od powyższych postępowań, Sąd Rejonowy w Bochni prowadzi przeciwko Sławomirowi J. postępowanie karne z art. 212 Kodeksu karnego. Jakkolwiek lista dowodów jest dość obszerna, to jednak osoby posiadające wiedzę na temat powyżej wskazanych czynów proszone są o kontakt z organami prowadzącymi postępowania karne.
Wszczęto śledztwo w sprawie pomówień i fałszywych oskarżeń blogera Sławomira J.
Przyszło co do czego to tylko jeden zwolennik Mezglewskiego złożył zeznania i były one po prostu śmieszne. Śledztwa przeciwko mnie zostały umorzone, a te dotyczące działań Mezglewskiego, Stowarzyszenia i osób z nim związanymi wciąż się toczą więc te rzeczy muszę pominąć. Wymaga ode mnie tego prawo. Muszę czekać aż postępowanie w prokuraturze się zakończy. Poza tym, publikowanie dowodów w internecie zanim właściwie zbada je prokuratura byłoby po prostu głupie. I tutaj ja wciąż muszę nalegać o rzetelne śledztwo co wymagało interwencji u prokuratury nadrzędnej i w Prokuraturze Generalnej bo jak widać nasz wymiar sprawiedliwości nie za bardzo chce aby jakiś skandal dotyczący tego pana ujrzał światło dzienne. Jeżeli Mezglewskiemu uda się w końcu wyrządzić mi jakieś znaczące szkody to na pewno będę sprawę kontynuował w sądach unijnych.
Mezglewski nie rozumie że skoro urządza takie imienne nagonki na wiele osób to chcąc nie chcąc, atakowane osoby się ze sobą kontaktują i wymieniają informacjami. Paradoksalnie, to właśnie dzięki tej nagonce na mnie byłem w stanie zdobyć materiały na temat tego co naprawdę motywowało Mezglewskiego w jego działaniach. Bez tej nagonki nigdy bym się prawdy nie dowiedział bo mi się nawet nie chciało grzebać w tym głębiej. A tak wszystko dostałem nie ruszając tyłka z domu. Na przyszłość, gorąco radzę panu Profesorowi przeczytanie bajki o kiju samobiju skoro mama tego nie zrobiła jak widać i nauczyć się dlaczego taki kij samobij lepiej trzymać w worku nawet jeżeli ktoś we własnym mniemaniu uważa się za najświętszą elitę kraju.
Prywatny Akt Oskarżenia Mezglewskiego i Stowarzyszenia
Moim zdaniem, potwierdzonym później przez sądy obu instancji, zarzuty są po prostu śmieszne. Jego trzonem jest że rzekomo moim obowiązkiem, jako administratora portalu NielegalneRadaryDoKosza było cenzurować wypowiedź Tomasza Motylińskiego, założyciela tego portalu a także administratora. Tomasz Motyliński powiedział co Mezglewski zrobił w Warszawie, osoby które dowiedziały się o tym nazwały Mezglewskiego oszustem co wedle Mezglewskiego stanowi że ja zniesławiam Mezglewskiego i odmawiam mu prawa do wolności słowa.
To oczywiście jest nic nowego. Od początku byliśmy o to oskarżani przez Mezglewskiego że on rzekomo ma prawo mówić i robić co chce a niezgadzanie się z jego działaniami, odmowa uczestnictwa w oszukiwaniu ludzi od których Mezglewski i jego Stowarzyszenie zbierali pieniądze to bezprawny zamach na jego… wolność słowa, i zniesławianie go.
Zwolennicy Mezglewskiego od początku naciskali mnie abym krył Mezglewskiego i atakował czy karał Motylińskiego za to że odważył się skrytykować Mezglewskiego. Skoro odmówiłem, bo przecież byłem uczestnikiem konferencji w Warszawie, to wedle Mezglewskiego oznacza że wpadłem w złe towarzystwo i „oszalałem”.
W związku z powyższymi oskarżeniami zapytam tak: A jakim prawem odmawia się człowiekowi wypowiadania określonych poglądów! Albo czy ja mam jakiś obowiązek posiadania określonych poglądów? Cóż to zatem za ostracyzm? Cóż to za terror? Nie uzgadnialiśmy wspólnego stanowiska z Motylińskim, a moja wypowiedź nie miała żadnego znaczenia dla toku posiedzenia. Wypowiedź ta była skierowana do policjantów z Komendy Głównej policji – w sytuacji, gdy rozmawialiśmy o agendzie wycofywania Iskier z użytku. Motyliński w tym czasie – zamiast skupić się na sensie wypowiedzi – pilnował magnetofonu i sprawdzał, czy się nagrywa (Mezglewski – Kto wywołał tę wojnę).
Więc powtórzę moje stanowisko. Ta specyficzna konferencja dotyczyła poprawienia dokumentacji legalizacyjnej urządzenia ISKRA. Mezglewski wyraźnie miał obowiązek poprzeć ten wniosek bo… jego własne Stowarzyszenie podjęło uchwałę że urządzenie się do niczego nie nadaje i musi być natychmiast wycofane. Oznajmili to publicznie, zbierali na ten cel pieniądze. Grozili publicznym piętnowaniem policjantów używających urządzenie i sędziom wydającym wyroki na podstawie dowodów z tego urządzenia i to robili.
Zarząd Stowarzyszenia Prawo na Drodze wzywa organy kontroli ruchu drogowego do natychmiastowym zaprzestania wykorzy-stywania tego urządzenia do kontroli pomiarów prędkości w ruchu drogowym.
Zarząd SPnD apeluje ponadto do osób wykonujących władzę sądowniczą w Rzeczypospolitej Polskiej, aby w toczących się postępowaniach, których przedmiotem jest przekroczenie prędkości ujawnione przy użyciu miernika prędkości typu „Iskra-1”, brali pod uwagę fakt, iż pomiar ten nie może stanowić wiarygodnego dowodu popełnienia wykroczenia, o którym mowa w art. 92a Kodeksu wykroczeń.
Analogiczny apel kieruje się ponadto do starostów powiatowych, podejmujących decyzje administracyjne o zatrzymaniu prawa jazdy lub pozwolenia na kierowanie tramwajem na podst. art. 102 ust. 1 pkt 4 ustawy o kierujących pojazdami.
W sprawie policyjnej Iskry: dziś uchwała, jutro upubliczniamy film
A potem co? Jest konferencja w tej sprawie. Wszyscy poza urzędnikami odpowiedzialnymi za problem są niemal przekonani że dokumentację/urządzenia trzeba wycofać. A pan Mezglewski oznajmia że nie wolno tego robić bo samo ogłoszenie tego w prasie spowoduje wzrost piratów na drogach. Gdyby wtedy Prezes GUM wycofał dokumentację, zostałby oskarżony o to że, wbrew woli przedstawicieli kierowców nawet, podjął działania które powodowały wzrost wypadków na drogach.
Mezglewski, zapytany przez ludzi którzy mu wcześniej dawali pieniądze właśnie na delegalizację radaru ISKRA odpowiada że nie miał obowiązku postępować zgodnie z uchwałą Stowarzyszenia bo na na konferencji był jako… osoba fizyczna a nie prezes Stowarzyszenia. Już samo to jest oszustwem bo oczywiście był tam zaproszony jako przedstawiciel kierowców i Prezes Stowarzyszenia, czego jest wyraźny ślad w dokumentach GUMu a dwa… Mezglewski obciążył swoje stowarzyszenie kosztami dojazdu na te konferencje w GUMie:
Czyli, wracając do analogii zbierania pieniędzy na leczenie Jasia. Jeżeli Stowarzyszenie Wyleczmy Jasia zbiera pieniądze na leczenie Jasia, ktoś zaprasza Prezesa Stowarzyszenia Wyleczmy Jasia do szpitala, ten kombinuje aby Jasia nikt nie wyleczył a może otruł, bo jest tam jako „osoba fizyczna” bo potem może, znowu jako Prezes Stowarzyszenia zbierać więcej pieniędzy na leczenie Jasia zamiast je wydać na leczenie Jasia. Jaki wspaniały patent!!! Wedle tego gangu prawników po KULu w pełni legalny. Ba, nie wolno nawet tego patentu krytykować bo to oznacza zamach na ich „wolność słowa”. Tu chodzi co coś poważniejszego niż urażone ego, ale dowody tego na razie zatrzymam dla siebie, bo… toczą się śledztwa.
To, że taki człowiek uważa że sądy mają obowiązek jego działania kryć a krytyków karać karnie bo jest tak ważny, pokazuje że mamy poważny problem w Polsce. I często mu się udaje to osiągnąć. W sądach w Lublinie, które chyba są emocjonalnie, politycznie, osobiście i religijnie powiązane z KULem co oznacza krzywdzenie stron z którymi Mezglewski ma konflikt, w tym policjantów czy sędziów spoza Lublina. Była np. skarga dyscyplinarna sędziów na jednego z tych adwokatów, ale lubelskie towarzystwo uznało skargę za bezzasadną. W sądach poza Lublinem, jak widać, nie za bardzo to wychodzi. Czyli, warto było poczekać aż Mezglewski będzie mnie skarżył w moim sądzie niż skarżyć Mezglewskiego publiczne pomówienia że ja „oszalałem” czy jestem „psychopatą”, itd. w „jego” sądzie.
Postanowienie sądu pierwszej instancji
Sąd I instancji nie dopatrzył się w moim postępowaniu niczego co mogło być uznane za niezgodne z prawem, i uznał że, tak jak Mezglewski, ja też mam prawo do wyrażania swoich opinii. To musiał być wielki szok w kręgach „elit” związanych z KULem które w teorii miały się zajmować np. prawami człowieka.
Niewątpliwie nie każda wypowiedź o charakterze pejoratywnym, w negatywnym świetle przedstawiająca sylwetkę innej osoby lub organizacji, jej cześć i dobre imię, jest niedopuszczalna i bezprawna. Przyjęcie takiego założenia w istocie pozbawiłoby komentatorów, zwłaszcza życia publicznego, prawa do krytyki oraz do kształtowania stosunków międzyludzkich poprzez piętnowanie negatywnych aspektów rzeczywistości.
Ponadto sprzeczne byłoby z konstytucyjnym prawem do wyrażania swoich poglądów, pozyskiwania oraz rozpowszechniania informacji (art.54 Konstytucji), stanowiącym jeden z fundamentów państwa demokratycznego. Wolność wyrażania opinii gwarantuje każdemu również art.10 Konwencji z dnia 4.11.1950 r., – o ochronie praw człowieka podstawowych wolności (Dz.U. nr 61, poz.284 z 1993 r.), zgodnie z którym prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe.
Co więcej, Sąd uznał że w związku z postępowaniem Mezglewskiego, tzn. wulgarnymi atakami na sędziów i na mnie, Mezglewski utracił prawo ochrony prawnej w zakresie zniesławienia.
Zwrócić trzeba uwagę, iż sam oskarżyciel prywatny zdaje się chętnie sięgać po środki wyrazu w istocie tożsame z zarzucanymi oskarżonemu i niebezpiecznie zbliżające się do tzw. mowy nienawiści, niestety powszechnej obecnie w środkach masowego przekazu. Jest zatem jasne dla Sądu meritii, iż tego rodzaju wypowiedzi, które zostało przytoczone wyżej (stanowiąc jedynie ułamek treści znajdujących się na stronie Stowarzyszenia) w zakresie oceny prawnej muszą zostać zrównane z krytykowanymi przez oskarżyciela wypowiedziami oskarżonego. Nie mają one charakteru incydentalnego, lecz w istocie stanowią tak chętnie nagłaśniane argumenty populistyczne, obraźliwe, wysuwane pod adresem funkcjonariuszy publicznych. Podobnie jak zachowania oskarżonego, także aktywność oskarżyciela i prowadzonego przez niego stowarzyszenia trwa od kilku lat. Zatem uprawniona jest teza, iż sam pokrzywdzony – sięgając po tożsame środki wyrazu, jakie zarzuca oskarżonemu – pozbawia się ochrony prawnej w tym zakresie.
Oczywiście ma to sens, bo inaczej tacy osobnicy mogliby wulgarnie pomawiać innych a potem skarżyć o zniesławienie każdego kto w odpowiedzi oświadczył że pomówienia są fałszywe – co wymagałoby od sądu uznania że takie „elity” jak Mezglewski są „równiejsze” niż inni obywatele. I tu chcę podkreślić – nigdzie, jak dotąd, nie widziałem pojedynczego udokumentowanego zarzutu że powiedziałem coś co było nieprawdą. Wszystkie moje opinie natomiast ja w pełni dokumentuję – i w internecie i w sądzie. A daje się to dokumentować właśnie dzięki działaniom Mezglewskiego i jego świty.
Zażalenie Oskarżycieli na postanowienie
Mezglewski i Stowarzyszenie wielce obrazili się na postanowienie sądu. Zarzucili sądowi stronniczość bo rzekomo postanowienie było takie jakie było bo… Mezglewski często krytykuje sędziów. Też dość ciekawy patent – skoro pan Mezglewski często krytykuje, a raczej publicznie i imiennie wulgarnie pomawia sędziów, żaden sędzia nie ma prawa krytykować Mezglewskiego, także w ramach pełnienia swoich obowiązków. Narodziła się więc nowa szara eminencja ważniejsza w Polsce od królowy brytyjskiej w Wlk. Brytanii.
Ale już naprawdę ciekawym argumentem było to że sąd nie rozumie że ja, krytykując Mezglewskiego i Stowarzyszenie rzekomo propaguję ustrój totalitarny oraz robię zamach na pokój społeczny i stabilność polityczną.
Oczywiście, aby tradycji stało się zadość, Mezglewski po raz kolejny poświadcza nieprawdę w dokumentach sądowych, np. pisząc że:
Żadnych wezwań od strony Mezglewskiego nie było. To ja wielokrotnie od niego domagałem się aby sam wyjaśnił członkom Stowarzyszenia swoje postępowanie, zanim ja to musiałem opisać w internecie w odpowiedzi na pytania od nich dotyczące konferencji w Warszawie. Odciął wszystkie środki komunikacji, nie odbierał telefonów, nie odpowiadał na e-maile. Wysłał natomiast swoich fanatycznych zwolenników aby mi grozili – i ich wymienił w akcie oskarżenia jako świadków. Groźby były typu – my nie wiemy co się stało w Warszawie bo nas tam nie było ale nie pozwolimy ci/pożałujesz jeżeli będziesz profesora atakował. Kiedy nalegałem że ja przecież muszę mówić prawdę o tym co tam się stało w związku np. z pomówieniami na temat Prezesa GUM, odpowiadali że ich to nie interesuje a profesora będą bronić wszelkimi sposobami. Proponowałem że im dam telefony do innych uczestników konferencji. Nie byli zainteresowani. Kiedy potem, Mezglewski mnie publicznie wulgarnie zaczął pomawiać, domagałem się sprostowań. Domaganie się sprostowań, wedle Mezglewskiego to natomiast „nękanie go” i domagał się od prokuratury ukarania mnie za to. Złożył takie oto zeznania w tym zakresie:
Zaczął mnie oczerniać publicznie na Facebooku i w różnych komunikatorach, w tych wiadomościach e-mail kierowanych do mnie oraz innych osób. Ja tych e-maili nawet nie czytam tylko od razu usuwam. Wiadomości przesyła do mnie m.in. z adresu XXXXXXX na mój adres XXXXXXXXXXXXXX.
(…)
Nie zwracałem się też do niego z prośbą aby zaprzestał zamieszczania wpisów, ponieważ nie uważam go za partnera do rozmowy.
(…)
Działania Pana Janczewskiego są irracjonalne. Moja ocena jest taka że jest on nienormalny i powinien być przebadany przez psychiatrę. Żądam ścigania i ukarania sprawcy, składam wniosek o ściganie.
Więc należy zapytać skoro prywatny akt oskarżenia przeczy jego zeznaniom w prokuraturze tym zakresie, czy oznacza to że złożył fałszywy akt oskarżenia czy też fałszywe zeznania w prokuraturze? Odmowa uczestniczenia w wysoce nieetycznych jeżeli nie przestępczych działaniach Mezglewskiego czyni mnie „nienormalnym”? Dzieci które się skarżą o molestowanie przez księży też będą do psychiatryka odwozić?
Jakoś prokuratura nie chciała mnie „ścigać” na podstawie tych zeznań, ani wysłać do psychiatryka, a sąd ich zażalenie też wyśmiał. A ja, w odpowiedzi, się domagam od prokuratury ścigania całego tego towarzystwa za składanie fałszywych zeznań (nie tylko wyżej cytowanych) i/lub fałszywych aktów oskarżenia i poinformowałem zarówno prokuratora jak i jego przełożonego jaki i Prokuratora Generalnego że jeżeli to nie zostanie zrobione to uznam to za dowód że ustawa o relacjach państwa z kościołem de facto w praktyce oznacza wprowadzenie feudalizmu w Polsce, i będę się domagał przez sądy europejskie uznania tej ustawy za niezgodną z elementarnymi prawami człowieka. Więc jak najszybciej, trzeba też złożyć na mnie zawiadomienie aby mnie ktoś odwiózł do psychiatryka bo inaczej się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej zamierzam poskarżyć. Gang prawników po KULu jest bardzo zabawny ale mnie powoli zaczyna nudzić więc tak zakończę tą zabawę.
Moja odpowiedź na zażalenie
Oczywiście dobrze się bawiłem odpowiadając na zażalenie bo to przecież nie lada zaszczyt być oskarżonym w sądzie o, nie wiem, próbę obalenia ustroju? W Polsce za takie osiągnięcie można zostać Senatorem w przyszłości. Facet który planował morderstwo milicjanta został Prezydentem. Nic z tego nie wyszło bo mama bohatera znalazła pistolet a tata wyrzucił go do rzeki, ale bohater Prezydentem RP i tak został. Polacy kochają „ofiary” – w tym problem. A sąd dalej nie chciał ze mnie zrobić ofiary pomimo starań zabawnej gromadki prawników.
Każda wykształcona osoba powinna wiedzieć z historii że kreowanie problemów w tajemnicy przed światem a potem oskarżanie o te problemy „wrogów” w celu uzasadnienia własnych nieetycznych/przestępczych/zbrodniczych działań jest esencją postępowania totalitarnych funkcjonariuszy i instytucji za które to działania potem dają sobie uprawnienia w ramach doktryny „cel uświęca środki” i medale. Tak np. nastąpiła rzeź i ludobójstwo dokonane przez Bolszewików na Ukrainie. Celowo wywołano głód aby potem zrobić rzeź „kułaków”. W podobny sposób bojówki nazistowskie mordowały Niemców (np. w radiostacji w Gliwicach) aby winić o to Polaków i zdobyć usprawiedliwienie wojny.
Dokładnie tak należy ocenić mechanizmy postępowania Mezglewskiego. Skala oczywiście mniejsza ale mechanizm dokładnie taki sam. Stworzyć problem, lansować się na problemie, ogłosić świętą wojnę, winić i bić wroga aby go ukarać za problem, winić wroga za nieszczęścia które następują. Niezaprzeczalnie, wini sędziów o to że są zmuszeni stosować prawo w którego forsowaniu Mezglewski był absolutnie instrumentalny. Ja poinformowałem go że nie zamierzam w tym uczestniczyć bo jest to bezczelność największego kalibru jaką można sobie wyobrazić (a także chyba parę przestępstw) i stąd stałem się dla niego największym wrogiem.
Mezglewski udaje że nie rozumie analogii, i oskarża mnie o propagowanie totalitaryzmu dlatego że przedstawiłem taką analogię:
Wygląda na to że niemal obaliłem ustrój Konstytucyjny Polski a może nawet całą Unię Europejską i samodzielnie zdestabilizowałem rząd. To wyraźnie brzmi jak np. zarzuty stawianie „Obywatelowi Piszczykowi” w okresie Stalinizmu (tragikomedie w postaci książki i filmu). Napis w toalecie był zamachem terrorystycznym na władzę ludową i lud pracujący miast i wsi przez agenta wrogów socjalizmu. W sumie dość zabawne że oskarżyciel używa właśnie retorykę i myślenie rodem ze Stalinizmu w kontekście oskarżania mnie o propagowanie totalitaryzmu.
Naśladowanie metod funkcjonariuszy totalitarnych nie jest wedle Mezglewskiego propagowaniem totalitaryzmu ale krytykowanie takich działań jest propagowaniem totalitaryzmu. W związku z tym argumentem i w związku z faktem że Mezglewski skarży się sędziom że nie chciałem uczestniczyć w lansowaniu sędziów na kułaków odpowiedzialnych za jego niemądre działania, być może należałoby także nadać Mezglewskiemu także order jakiegoś historycznego mistrza propagandy. Ale to prawdopodobnie byłoby bardziej zniesławieniem tych mistrzów propagandy bo pomimo że często byli zbrodniarzami, byli oni wciąż bardzo inteligentnymi ludźmi.
Gdyby Sąd chciał mnie za to ukarać, proszę to zrobić ale pod warunkiem że całość kontekstu tego „przyznania orderu” mam ogłosić publicznie. To da raz na zawsze nauczkę każdemu kto nie zgodzi się brać udziału w każdym atakowaniu sędziów jako „kłamców i mataczy” których trzeba zwalczać jak kułaków – zamiast np. proponować system oparty o ławników bądź kontynuować walkę w sądach unijnych co ja robię kiedy mam problem z wyrokami sądów w Polsce.
Tu trzeba rozumieć perfidię tej metody w stosunku do klientów Stowarzyszenia. Stowarzyszenie obiecuje pomoc prawną i techniczną w zamian za składkę członkowską i czy pół-członkowską. Ludzie ci, zazwyczaj nie obeznani z procedurami, idą do sądu myśląc że mogą tylko zyskać dzięki pomocy Stowarzyszenia i że nic nie ryzykują. Tam się okazuje że sprawa jest skomplikowana bo sędzia stronniczy, „kłamca i matacz” więc będą duże koszty (bo sąd wyznaczył biegłego), a Stowarzyszenie jest biedne. Więc tylko znaczna dotacja na Stowarzyszenie jest w stanie uratować sprawę. Jeżeli jest dotacja wchodzi do gry prawnik stowarzyszenia. Jeżeli nie ma, klient jest porzucany. Kwestionowanie mandatu za 300 zł kończy się kosztami rzędu kilkunastu tysięcy. Kiedy jest prawnik a sprawa i tak przegrana to oczywiście nie jest wina strategii, czy tego że prawnicy Stowarzyszenia podejmowali sami sprawy techniczne o których nie mają zielonego pojęcia – winny jest sędzia „kłamca i matacz”, może ma „relacje” z policjantami, sędzia wyznaje Kult Nemesis i się mści, na pewno to rodzinny klan, nazwisko strony w dużym mieście takim jak Kraków jest takie samo jak prezesa sądu 20 lat wcześniej więc to na pewno korupcja, Mezglewskiego policja próbowała porwać jak jechał do sądu więc niech się klient Stowarzyszenia cieszy że tylko przegrał sprawę, itd.
(Fragment mojej odpowiedzi na zażalenie).
Postanowienie drugiej instancji
To postanowienie w sumie jest nawet mocniejsze w krytyce postępowania oskarżycieli i sąd nie zauważył tam niczego co można uznać za fałszywe pomówienie a nie dozwoloną prawem moją opinię nt. Mezglewskiego i jego Stowarzyszenia:
Wspomnieć wypada, że w wypowiedziach oskarżonego znajduje się istotna ilość określeń, które żadną miarą nie mogą być uznane za przekraczające granice, stanowią bowiem jedynie wyraz niegrzecznej, lecz li tylko oceny, do której w ramach wolności słowa oskarżony był uprawniony, nie zaś realizacji znamion przestępstwa, mimo, że oskarżyciel – jak wskazuje oznaczenie tych elementów wypowiedzi – za takowe je uważa, np. „Całość tzw. mądrości prawniczych zawartych w wypowiedzi [Artura Mezglewskego – dop. SO] to kompletne brednie” (k. 53v), czy konsekwentne używanie w odniesieniu do Stowarzyszenia określenia „rzekomi rzecznicy praw kierowców” (k. 54v) itp. W tym zakresie, w ocenie Sądu Okręgowego, w ogóle nie można mówić o choćby potencjalnej możliwości realizacji znamion czynu zabronionego.
Sędzia sam chyba także chciał chyba napisać coś „niegrzecznego” nt. tych zarzutów że ja propaguję ustrój totalitarny i próbuję obalić porządek społeczny:
Jednocześnie to, iż w ocenie skarżących, w zasadzie każde niekorzystne czy nawet prześmiewcze określenie realizuje znamiona zarzucanego czynu zabronionego, odzwierciedla chociażby całkowicie nieproporcjonalna i zaskakująca konstatacja, że stwierdzenie (w istocie niepozbawione dozy złośliwości), iż stowarzyszeniu powinien zostać przyznany order Stalina („jakiś Order Stalina Pierwszej Klasy albo coś” – k. 63) w zasadzie stanowi
propagowanie totalitaryzmu, co biorąc pod uwagę kwestie logicznego rozumowania oraz zdrowego rozsądku, jawi się jako zdecydowanie zbyt daleko idące i jako takie nie niesie za sobą konieczności szerszego komentarza.
Dokumenty sądowe
Taka nauka dla wszystkich – sąd to męczące miejsce ale DOBRE miejsce, nawet kiedy człowiek wychodzi niezadowolony. Dlaczego – bo to zmusza stronę przeciwną do sporządzania dokumentów które potem można wykorzystać jak nie dzisiaj to w przyszłości kiedy się zmieni klimat polityczny, ustrój, częściowo albo całkowicie. Gorąco dziękuję panom oskarżycielom za to że napisali i zeznali w sposób formalny wszystkie głupoty które opowiadali o mnie w internecie. Teraz da się coś z tym zrobić – jeżeli mi się będzie chciało. Można się z tego pośmiać publicznie, można na ten temat napisać fajną książkę, itd. Poważnie to rozważam. Będzie lepsza niż ta o Piszczyku albo Dyzmie.
Jeżeli komuś się chce to czytać, udostępniam niniejszym dokumenty sądowe z tej sprawy. Akt oskarżenia, moje odpowiedzi, postanowienia sądu, itd. Zaciemniłem jedynie dane osobowe świadków.
Odpowiedź na Prywatny Akt Oskarżenia